Glutydy

 

OZEMPIC (semaglutyd), SAXENDA (liraglutyd)... agoniści receptora GLP-1. Pod względem budowy cechują się wysoką zgodnością z ludzkim glukagonopodobnym peptydem-1. Podobnie jak on wiążą się z receptorem GLP-1 i go aktywują. W efekcie tej aktywacji dochodzi m.in. do zmniejszenia stężenia glukozy we krwi na czczo i po posiłkach oraz spadku masy ciała i masy tkanki tłuszczowej. "Dodatkowo" poprawiają profil lipidów we krwi, obniżają skurczowe ciśnienie krwi, prawdopodobnie hamują rozwój blaszki miażdżycowej... I to wszystko przy stosunkowo rzadko występujących poważnych działaniach niepożądanych. Wydawałoby się, że leki idealne. Trudno powiedzieć czy uratują tyle istnień ludzkich co farmakologiczne hity XX wieku (penicylina w leczeniu infekcji, aspiryna w kardiologii, statyny w profilaktyce zawałów / udarów) ale bez wątpienia stały się już hitem Internetu. Popularność wśród celebrytów i możnych tego świata, spektakularność efektów spowodowały, że problemy związane z efektami ubocznymi czy dylematami moralnymi przesunęły się na dalszy plan. 

Z medycznego punktu widzenia po raz pierwszy mamy do dyspozycji leki, które przy wysokim profilu bezpieczeństwa pozwalają leczyć chorobę otyłościową nie na poziomie powikłań (cukrzyca, zaburzenia lipidowe, udar mózgu, choroba zwyrodnieniowa stawów...) lecz w sposób przyczynowy czyli poprzez wspomaganie redukcji masy ciała. Obserwując od dłuższego czasu temat widzę nie tylko dobrą stronę tej "rewolucyjnej" farmakoterapii lecz również te aspekty, które wykraczają /?/ poza pierwotne założenia twórców tej cudownej dla wielu Pacjentów cząsteczki. Nagminne staje się stosowanie leku poza wskazaniami określonymi w dokumentach rejestracyjnych leków. Praktycznie każdy, kto chce "przyciąć" swoją sylwetkę do oczekiwanych rozmiarów i kształtów i dysponuje odpowiednimi środkami finansowymi prędzej czy później sięgnie po wstrzykiwacz. Często motywacja jest banalna... dopasowanie się do ślubnej sukni, przygotowanie do sezonu plażowego, brak motywacji do bardziej wymagających dróg postępowania (dieta, wysiłek fizyczny, modyfikacja stylu życia). Zazwyczaj osoba sięgająca po wstrzykiwacz ucieka spod nadzoru medycznego i bazuje na wiadomościach dystrybuowanych przez media społecznościowe. Nie wykonuje badań przed rozpoczęciem leczenia, nie monitoruje metabolicznych efektów stosowanego leku, często nie potrafi wyjść z glutydowego ciągu. W swojej pracy lekarskiej widziałem już osoby z niedoborami pokarmowymi po włączeniu terapii, najczęściej pod postacią niedoborów witamin i mikroelementów. Często nie dostrzeganym przez Pacjenta problemem są narastające zaburzenia hormonalne. 

W ostatnim czasie coraz częściej mówi się o "ozempic face", która jest związana z szybką redukcją masy ciała i zanikiem tkanki podskórnej, co prowadzi do "wiotczenia' skóry (proces można porównać obrazowo do przemiany zachodzącej na drodze winogrona-rodzynki). Twarz staje się wychudzona, pomarszczona. Oczywiście świat nie lubi pustki i zaczyna kwitnąć gałąź medycyny estetycznej, która za pomocą m.in. biostymulatorów tkankowych oferuje leczenie efektów "leczenia'... 

Temat można rozwijać w nieskończoność, poruszać kwestie niedoboru leku dla osób naprawdę potrzebujących, konieczności monitorowania przebiegu "terapii", odpowiedniej (!) "glutydowej" diecie i suplementacji czy  nadzoru nad obrotem aptecznym (włączając w to również dostępność recept)...

 

(cd zapewne nastąpi)

opracowanie merytoryczne: Tomasz Chmielewski (certyfikat PTLO, Poradnia Leczenia Otyłości, Przychodnia Vita ul. Oławska 15 Wrocław)